środa, 28 sierpnia 2013

Węgry - wrażenia z podróży.





Nasz tegoroczny urlop spędziliśmy u naszych Bratanków, w Segedynie - trzecim co do wielkości mieście madziarskim. Szeged to miasto nad Cisą, z pięknymi zabytkami, dobrze zagospodarowanym centrum, spokojne, słoneczne, z dużą ilością rowerzystów i co najważniejsze dla mnie - z bogatymi tradycjami kulinarnymi. 













 To właśnie tutaj powstała pierwsza fabryka salami, w której od ponad 140 lat produkuje się znane na świecie hungaricum Pick salami.  




Stąd wywodzi się firma Kotányi. W Segedynie w 1881 roku 23-letni Janos Kotányi założył pierwszy młyn papryki (okolice Szeged to główny rejon uprawy papryki) i rozpoczął jej przetwarzanie według samodzielnie opracowanej receptury. Obecnie Kotányi w swoim asortymencie posiada 4500 artykułów i plasuje się wśród najlepszych marek w ponad dwudziestu krajach Europy Środkowej i Wschodniej. W końcu, stąd pochodzi szegedi halászlé czyli segedyńska zupa rybna. Corocznie, w tym mieście na brzegu Cisy odbywa się Międzynarodowy Festiwal Rybny, wtedy to gotowane są duże ilości zupy rybnej oraz oferowane są różnorakie potrawy rybne. 
Co jeszcze rzuca się w oczy w Szeged? Tak wielu pomników w jednym mieście jeszcze nie widziałam, są prawie na każdym kroku :) 
Szeged to również miasto uniwersyteckie. Na Uniwersytecie Segedynskim pracował dr Albert Szent-Györgyi - profesor biochemii. Prowadził on doświadczenia, które doprowadziły do zidentyfikowania witaminy C (właśnie w swoich doświadczeniach używał segedyńską paprykę, która zawiera o wiele więcej witaminy C niż owoce cytrusowe). W 1937 roku otrzymał on Nagrodę Nobla w dziale medycyny i fizjologii. 
W Szeged  amatorzy wodnych szaleństw (czytaj dzieciaki) także znajdą coś dla siebie, jest ogromny aquapark z dużą ilością basenów i  zjeżdżalniami (w tym z najdłuższą w Europie - 272 metrową). 

Węgry to również niezłe trunki, nam najbardziej smakował Tokaj oraz Unicum Next. Jeśli chodzi o pierwszy z nich, to był nam znany, jednak ten drugi to nasze odkrycie. Unicum to węgierski bitter, skomponowany z 40 różnych roślin rosnących na Nizinie Panońskiej, na Węgrzech spożywany jest w ilości 3,5 ml l rocznie. 
Kuchnia węgierska to gulasze, langosze (drożdżowe placki smażone w głębokim tłuszczu podawane z sosem czosnkowym lub śmietaną z żółtym serem i keczupem), palacsinta (węgierskie naleśniki podawane z różnymi nadzieniami, zwłaszcza z orzechami i czekoladą - gundel palacsinta) oraz oczywiście sztandarowy Dobos Torta, co do którego miałam największe oczekiwania, a który niestety mnie nie zachwycił. Posmakowały mi natomiast węgierskie batoniki serowe Turo Rudi, zwłaszcza te naturalne, niestety do najzdrowszych nie należące :). Zachwycający smak miały owoce, bardzo słodkie i soczyste, nie omieszkaliśmy nabyć arbuzów, nektarynek i brzoskwiń u przydrożnych sprzedawców, którzy swoje stragany z owocami i warzywami rozbijają przed samą granicą ze Słowacją. 






Podsumowując, Węgry mają wiele do zaoferowania, udało nam się poznać ten kraj w małej części, z pewnością tam wrócimy po więcej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz